DreamsAstrology >> Astrologia i sny >  >> Astrologia >> Horoskopy

Mars/Saturn i składanie ślubów

Mars/Saturn i składanie ślubów

Ponieważ Mars zwalnia, by znaleźć się w pobliżu Saturna, to dobry dzień na rozmowę o zobowiązaniach. Wczoraj wspólnie z moją koleżanką Jenn Zahrt opracowaliśmy artykuł, który opublikuje później. Praca skupia się na pozytywnych lub konstruktywnych aspektach dynamiki Mars/Saturn, która obecnie kształtuje się na niebie. Podczas gdy ona przedstawiła osobistą historię zatytułowaną „Pronowar”, ja napisałem artykuł zatytułowany „The Making of Our Vows”. Obie historie zawierają ważne lekcje dotyczące trudnej, ale ostatecznie pouczającej natury Marsa i Saturna. Jestem przekonany, że każda dynamika planetarna stanowi okazję do nauki i rozwoju, niezależnie od tego, jak dużą kontrolę mamy lub nie mamy nad wynikami, lub bez względu na to, ile fortuny lub losu wpleciono w nasze życie za zgodą lub bez zgody nasze „wybory”. Jak James Hillman uwielbiał mawiać, cytując Audena:„Żyjemy przez moce, które udajemy, że rozumiemy”. W tej notatce, oto moja osobista historia o Marsie/Saturnie, zatytułowana „Składanie naszych ślubów”.

Od mojego ślubu dzieliły mnie niecałe dwa miesiące. Był sierpień 2014 roku. Mars i Saturn złączyły się w znaku Skorpiona, który akurat spadł w moim siódmym domu małżeńskim, a ja byłam przestraszona i podekscytowana w równym stopniu. Moja wkrótce żona właśnie wyjechała z miasta na tygodniowe duchowe odosobnienie, wyjeżdżając studiować ziołolecznictwo na łonie natury, a ja byłem w domu dusząc się niepokojem o przyszłość. Planowanie naszego ślubu było nie tylko stresujące, ale rzeczywistość samych ślubowań mocno ciążyła mi na głowie.

Cofnij się teraz w czasie:jest pierwszy tydzień sierpnia 2010 r., cztery lata wcześniej, i to kolejna koniunkcja Marsa i Saturna, tym razem w znaku Wagi. Jestem w trakcie zerwania z moim ówczesnym narzeczonym. Byliśmy zaręczeni od prawie roku, ale tego lata sprawy zaczęły się psuć i stawało się jasne, że nie jesteśmy dla siebie odpowiedni. Gdy Mars i Saturn łączą się, wypowiadam to na głos po raz pierwszy.

W naszym maleńkim mieszkaniu w West Village na Manhattanie jest nieznośnie gorąco. Nie mamy klimatyzacji. Presja związana z pracą, pieniędzmi i nierozwiązywalnymi różnicami jest tak wielka, że ​​postanawiam wyjść z mieszkania i pobiec. Kiedy wychodzę z mieszkania, biegnę aż do rzeki Hudson, a potem podążam autostradą po zachodniej stronie aż do południowego krańca Manhattanu, skąd odpływają promy, by zabrać ludzi do Statuy Wolności. Kiedy docieram do Battery Park, dociera do mnie, że jestem w pułapce. Przez chwilę myślę o wskoczeniu na jeden z promów płynących na Liberty Island, jakby dotknięcie kamieni na wyspie zadziałało jakaś magia.

Jesteśmy od siebie zależni finansowo, współzależni emocjonalnie i powiedzenie prawdy o sytuacji nie mogło być trudniejsze. Kiedy stałem w parku, pochyliłem się i walczyłem o oddech, ponieważ powietrze było tak ciężkie, a ja byłem bez formy i bez tchu. Jak do tego doszło? Jak mogłam się tak całkowicie zatracić? Jak któreś z nas się zgubiło? Ponieważ żeby było jasne, oboje czuliśmy się uwięzieni. Znowu pomyślałem o popłynięciu promem na Liberty Island. Czy nie może nam pomóc jakaś modlitwa, mantra lub magiczne zaklęcie? Wtedy usłyszałem cichy głos. Ten prosty, bezpośredni, bez bzdur, „tak musi być”, rodzaj głosu. I powiedział:„Musisz tylko mówić prawdę i iść naprzód”. Westchnęłam z frustracji, podniosłam głowę i zaczęłam iść z powrotem do mojego mieszkania. Zacząłem lamentować nad pomysłem:ale jak to się stanie, ale kiedy to zrobię, ale dokąd pójdę? Potem znowu usłyszałem głos:„Musisz biec całą drogę do domu, nie zatrzymuj się i musisz po prostu wejść po tych schodach do swojego mieszkania i mówić prawdę. Jeśli będziesz wracać do domu, myśląc o tym za dużo, nie zrobisz tego”.

Spojrzałem w niebo, a potem spojrzałem z powrotem na promy płynące po wodzie w kierunku Liberty Island, dzieci noszące opaski z kolcami Liberty wykonane z zielonej pianki, rodzice wyglądali na wyczerpanych, niosąc pełne naręcza popcorn i hot dogi oraz tancerze breakdance swobodnie występujący w parku dla małego tłumu. Potem znów zacząłem biec tak mocno, jak tylko mogłem, aż do mojego mieszkania.

Minęły miesiące, odkąd po raz pierwszy powiedziałem słowa:„Nie sądzę, że powinniśmy się pobierać”, ale w końcu się rozstaliśmy. W tym okresie pośrednim, oprócz cierpienia z powodu presji rozstania, zacząłem rygorystyczny codzienny trening. Od dnia, w którym pobiegłem do domu, aby powiedzieć prawdę mojej narzeczonej, aż do dnia, w którym w końcu zerwaliśmy i wyprowadziła się, utrzymywałem koncentrację, pracując nad swoim ciałem tak mocno, jak tylko mogłem. W rezultacie, zanim się rozstaliśmy, czułem się lepiej ze sobą i swoim ciałem niż kiedykolwiek wcześniej, a myśl o innym współzależnym związku stylu przyprawiała mnie o mdłości. Byłem pewny siebie, wyzwolony, szczęśliwy i samotny. A potem oczywiście poznałem moją żonę.

Kiedy spotkałem ją po raz pierwszy, minęło zaledwie kilka dni po wyprowadzce mojego byłego. Przeczytałem jej przez telefon kartę urodzenia. Była instruktorką jogi i zielarzem z Maryland, skierował ją do mnie inny klient. Podobał mi się dźwięk jej głosu w telefonie, a potem połączyliśmy się ze sobą przez media społecznościowe i zobaczyłem jej zdjęcie. Wtedy moje serce przyspieszyło. Byłem do niej przytłaczająco pociągający, ale była też dokładnie taką kobietą, do której nigdy bym się nie zbliżył przed nabraniem formy i przed wyciągnięciem wniosków z mojego rozstania. Była sprawna fizycznie, pewna siebie, atrakcyjna i niesamowicie niezależna. W rzeczywistości dowiedziałem się, czytając jej wykres urodzenia, że ​​miała trzy planety zgromadzone w znaku Barana, w MC jej wykresu urodzenia. Poza tym była Słońcem/Księżycem w Byku. Pewna siebie, piękna, duchowa, atrakcyjna, stabilna, spełniona, a co najważniejsze, znowu była niesamowicie niezależna. Po raz pierwszy w życiu zbliżyłem się do kobiety, która była jednocześnie poważnie przerażona, ale jednocześnie szalenie odważna, taka sama mieszanka strachu i podekscytowania.

W ciągu kilku tygodni zaczęliśmy regularnie wymieniać e-maile, a także rozmawialiśmy od niechcenia przez skype późno w nocy, chociaż mieszkaliśmy w odstępie ponad pięciu godzin. Niedawno też wyszła ze związku i chociaż powiedziała, że ​​mnie lubi, nie była jeszcze gotowa, by zaangażować się w inny związek. Nie zamierzała zagłębiać się w kolejne poważne zobowiązanie, dopóki nie zajmie więcej czasu dla siebie. Skrytykowałem ją i powiedziałem, że jest zbyt dumna i zbyt pryncypialna w kwestii swojej niezależności, kiedy stało się jasne, że oboje szaleliśmy za sobą. Mimo to odrzuciła mnie i poszliśmy własnymi drogami. Ona wybrała się na samotną, duchową podróż do Peru, a ja na randki na Manhattanie. Kilka tygodni później wysłała mi e-mail. Podczas pobytu w Peru przeczytała książkę, którą napisałem o moich własnych doświadczeniach duchowych w Peru. Wysłała do mnie e-mail i zaprosiła mnie, abym gościł uczył astrologii i poczytał moją książkę na rekolekcjach jogi, które prowadziła wiosną 2011 roku. Powiedziała, że ​​wiele się nauczyła o sobie w Peru i powiedziała, że ​​cieszy się, że nadal jesteśmy przyjaciele. Zgodziłem się, chociaż wciąż czułem gorycz z powodu romantycznego odrzucenia przez nią. Prawdę mówiąc, byłem też zgorzkniały, że działała dojrzalej niż ja. Oczywiście żadne z nas nie miało sensu od razu zanurzać się w kolejny poważny związek. Nie podobało mi się, że w tym momencie była silniejsza ode mnie.

Kiedy w końcu spotkałem ją osobiście na rekolekcjach jogi, między nami atrakcyjność nigdzie nie zniknęła. Mars i Saturn byli w opozycji i mogłem powiedzieć, że mnie lubiła, mimo że bardzo się starała, aby skupić się na swoich obowiązkach przywódczych. Drażniłem się z nią przy każdej możliwej okazji, próbując zrobić szczeliny w zbroi jej potrąceń, ale była całkowicie odziana w żelazo i nieprzenikniona. W końcu, kiedy pakowaliśmy się do wyjazdu, znalazła mnie w zaciszu mojej kabiny i powiedziała:„Więc myślę, że powinniśmy kiedyś spędzić trochę czasu”. Mogłem powiedzieć, że nie była pewna, czy zdradza siebie, swoje zasady, czy swoją niezależność. Mogłem powiedzieć, że nie była pewna, czy postępuje właściwie, i z jakiegoś powodu mnie to zirytowało, więc powiedziałem:„Myślę, że na razie muszę skupić się na sobie. Ale dziękuję”.

W głowie, jadąc autobusem do domu tej samej nocy, pomyślałem:„Zgadza się. Nie potrzebujesz ludzi, którzy uważają, że jesteś drugi najlepszy. Następnie przez głośnik w autobusie kierowca nagle ogłosił, że Osama Bin Laden został zabity przez siły amerykańskie w Pakistanie. Przez autobus przetoczyła się fala wiwatów i oklasków, a żartobliwy mężczyzna, mniej więcej dwa razy ode mnie większy, stanął w przejściu, machnął pięściami w górę iw dół i zawołał:„TAA, DZIECKO, TAK!” Spojrzał prosto na mnie, spodziewając się, że jakoś mu odpowiedzieć, więc wstałem i zderzyliśmy się w klatce piersiowej. Zaczął skandować:„U. Stany Zjednoczone – Stany Zjednoczone”.
Usiadłem i po dziesięciu minutach poczułem się bardzo zawstydzony. „Dlaczego po prostu nie powiedziałeś jej tak? Ty pieprzony idioto. Powinnaś się cieszyć, że jest taka niezależna. Zachowujesz się jak kretyn”.

I chociaż powiedziałem sobie prawdę, siedząc w autobusie i słuchając ludzi skandujących USA, USA, to i tak zajęłoby trochę czasu, aby prawda ogarnęła sytuację. Dosłownie kilka tygodni zajęło mi w końcu zadzwonić do niej i przeprosić, a następnie ponownie ją zaprosić. Zobowiązała się i powiedziała, że ​​właśnie w ten weekend przyjeżdża do Nowego Jorku. Powiedziała, że ​​byłoby miło spotkać się na lunch lub kolację.

Przestroga:W końcu siadamy do kolacji i pierwszą rzeczą, jaką do mnie mówi, jest:„Cieszę się, że w końcu siadamy jako przyjaciele”. Podkreśla słowo „przyjaciele” jak nauczyciel w podstawówce, który każe niesfornemu dziecku wrócić na swoje miejsce. Jestem zszokowany słysząc, jak to mówi, bo myślę, że jesteśmy na randce. – Poczekaj chwilę – mówię. "To znaczy. Powinienem był powiedzieć tak, kiedy zaprosiłeś mnie na koniec rekolekcji. Po prostu byłem uparty. Chcę cię zobaczyć." – Och – mówi. – Myślałem, że jasno wyrażasz swoje uczucia. Wyraz jej twarzy mówi:„Straciłeś swoją szansę w dziurze”.

„I tak jestem tutaj, żeby się z kimś zobaczyć” – dodaje od niechcenia. „Założyłem, że spotykamy się jako przyjaciele”. Po wyrazie jej twarzy mogę powiedzieć, że jest zadowolona, ​​że ​​umieszcza mnie na moim miejscu. – Dobrze – mówię. „Przepraszam na chwilę. Muszę skorzystać z łazienki”.
Stoję w łazience i patrzę w lustro. „Prawdziwy cholernie. Ile razy będziemy tak chodzić tam iz powrotem?”

Odpowiedź brzmiała jeszcze raz. Później tego lata zerwała z facetem, z którym się spotykała. Wiedziałem, że to nie wyszło, bo dostałem od niej sms, który mówił:„Myślę o tobie”. Tekst zawierał zdjęcie, na którym wystawiała mi język. I chociaż moje serce przyspieszyło i byłem tylko uśmiechem widząc to zdjęcie, wykorzystałem całą moją siłę, o wiele większą niż siła, którą budowałem podnosząc ciężary przez ponad rok, by oprzeć się pokusie powiedzenia:"Przepraszam. Nie będę twoim drugim najlepszym. Ale zamiast tego powiedziałem prawdę. Odpowiedziałem:„Czy wyjdziesz za mnie?” Odpowiedziała:„Haha. Wiedziałem, że powiesz coś takiego”.

Kiedy pocałowaliśmy się po raz pierwszy, siedzieliśmy na tylnym siedzeniu taksówki, jadąc autostradą po zachodniej stronie, tej samej, którą biegałem w górę iw dół, zanim powiedziałem:„Nie sądzę powinniśmy wziąć ślub” z moim byłym. Po pocałunku powiedziałem:„Cóż, zajęło nam to wystarczająco długo”. A ona powiedziała:„Dobre rzeczy potrzebują dużo czasu, aby się poprawić”.

Flash Forward:W sierpniu 2014 roku, kiedy moja przyszła żona była na odosobnieniu, a ja byłem sam w domu, podczas kolejnej koniunkcji Mars/Saturn, rozważałem naturę moich nadchodzących ślubów, i właśnie w tym czasie zdałem sobie sprawę (poprzez badanie przeszłych tranzytów), że wiele znaczących etapów naszego związku miało miejsce podczas okresów Saturna/Marsa. Nic dziwnego, że Saturn jest władcą siódmego domu mojej żony, a Mars jest władcą mojego siódmego domu (dla tych, którzy nie wiedzą, siódmy dom to dom małżeństwa).

Kiedy wróciła, zaplanowaliśmy nasze śluby i szczegóły ceremonii, a podczas tego procesu podzieliłem się z nią symboliką tego, co odkryłem o naszej historii miłosnej i wszystkich poprzednich Marsach/Saturnie tranzyty. Każdy stanowił między nami wyzwanie, ale jednocześnie pogłębianie naszej uczciwości, miłości i wzajemnego zaangażowania. Zapytała mnie:„Czy to oznacza, że ​​jesteśmy po prostu samolubnymi, upartymi i konkurencyjnymi ludźmi?” A ja powiedziałem:„Może. Ale pomyśl, że oznacza to również, że kiedy dwoje ludzi traktuje siebie poważnie, poważnie traktuje siebie nawzajem i poważnie traktuje swoją pracę, można stworzyć naprawdę głębokie i trwałe rzeczy”.

Ponieważ Mars i Saturn ponownie spotykają się w tym roku, a moja żona i ja właśnie zostaliśmy rodzicami pięknej małej dziewczynki, modlę się, aby nasze przysięgi wobec siebie nawzajem się pogłębiały.

Modlitwa:Wzmocnij nasze zobowiązania wobec boskości, wobec nas samych i naszych duchowych powołań oraz wobec siebie nawzajem. Niech każda trudność zapewni nam możliwość skupienia się na tym, co naprawdę ważne.

Horoskopy
  1. Mars/Neptun i dążenie do zapomnienia

  2. Mars/Saturn i niewola księżyca w ostatniej kwadrze

  3. Uran/Saturn i Mars/Saturn:Wędrowiec

  4. Mars/Saturn i Wenus/Jowisz

  5. Mars/Saturn i Duch Zaprzeczenia

  6. Mars i Saturn w opozycji

  7. Mars/Jowisz i mądry wojownik

  8. Mars/Jowisz i wola

  9. Następny Mars/Neptun i Mars/Pluton